Do tych momentów, gdy czułam skurcze... coraz częściej, coraz mocniej... by po 9h walki z bólem, zmęczeniem usłyszeć od ordynatora, że dziecko jest źle ułożone i będzie cesarskie cięcie. Ta wiadomość była wybawieniem, już wiedziałam, że za chwilę, za momencik przestanie boleć i za chwilę poznam swojego synka.
Sama operacja?
Jak dla mnie trwała za długo, nie mogłam się doczekać Twojego krzyku, Twojej buźki. W końcu się pojawiłeś, był piątek 18.12, godzina 5:35. Mój świat się zmienił, urodził się Igor i urodziłam się nowa ja. Poznałam nowy smak miłości i nie sądziłam, że można kochać aż tak.
W chwili gdy po raz pierwszy Cię przytuliłam, wiedziałam już, że zrobię absolutnie wszystko dla Ciebie, Twoje szczęście stało się moim szczęściem.
A dziś mija już miesiąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz