2015/11/28

Jestem słodką mamą.



Czas ciąży to piękny okres, choć wymaga od kobiet wielu wyrzeczeń.
Czasem wyrzeczeniem jest to, że  trzeba leżeć, oszczędzać się (doświadczyłam tego, więc teraz tym bardziej podziwiam mamusie,  które większą część ciąży spędzają w szpitalu, w moim przypadku skończyło się na lekach,  wypoczynku w domowym zaciszu i krótka wizyta na patologii ciąży, w celu rozwiania wątpliwości mojej ginekolog prowadzącej).

Jednak dziś chcę powiedzieć o wyrzeczeniach kulinarnych.
To, że  alkohol i papierosy są zakazane, o tym pisać chyba nie muszę :)

To, że kobieta nie powinna jeść za dwoje, a dla dwojga, to też znana prawda. Czasem warto pozwolić sobie na odrobinę przyjemności i spełnić swoją zachciankę, ale... wszystko w granicach zdrowego rozsądku.

Ja Wam opowiem, cóż mojego menu wyleciało, zaznaczę od razu, że  nie jestem żadnym specjalistą, po prostu jeśli jakieś danie potencjalnie stanowi  (w moim odczuciu zagrożenie dla płodu, a teraz dziecka, to wolę z czegoś zrezygnować niż później zastanawiać się czy mój chwilowy kaprys nie zaszkodził Brzuszkowemu Lokatorowi).

Czego nie jem?
- surowego mięsa
- serów pleśniowych
- wątróbki
- owoców morza
- napojów gazowanych
- kawy i herbaty nie piłam przez pierwszy i drugi trymestr, miałam pod tym kątem łatwo, bo początki ciąży wypadły na wiosnę i lato, teraz pozwalam sobie na kawkę  (a raczej mleko z kawą raz na parę dni) i herbatę do śniadania, kolacji.
- ograniczam fast foody, słodycze i wszystko co jest extra dosładzane, ostrożnie zjadam owoce

Ostatni punkt może być zaskoczeniem. Niestety to jest moja porażka i mój brak zdrowego rozsądku. Latem opychałam się owocami  (przecież mają tyle witamin i są zdrowe, prawda? Duży błąd, owoce zawierają fruktozę, czyli cukier), dodatkowo piłam litry napojów niegazowanych (niektóre z nich mają więcej cukru niż coca cola...), słodyczy też sobie odmawiałam. Jednym słowem opychałam się tonami cukru, a brak ruchu powodował, że  cukier się nie spalał, tylko gromadził i gromadził. Efekt?

Cukrzyca ciążowa.
Tak, jestem słodką mamą.
Tak, od września  spoglądam tęsknie w stronę czekolady, batonika, a herbata i kawa mają gorzki posmak.
Tak, ja szczypiorek muszę być na diecie.
Tak, musiałam polubić się z glukometrem i totalnie przeorganizować swoje menu, swój rytm posiłków.

Jak mi z tym? Teraz jest już ok, ale było ciężko. Cholernie ciężko, przepłakałam z tego powodu nie jeden dzień, płakałam z lęku o maluszka, z tęsknoty za tym co słodkie i ze złości, że czasem mimo diety, wynik nie jest taki, jak być powinien.

Obecnie rozważnie wybieram przekąski, mierzę poziom cukru, nie słodzę herbaty i kawy i jest to dla mnie normalne, zamiast napojów czy soków wybieram wodę z cytryną bądź kupiony sok mieszam z wodą. Jogurt wolę ten w wersji naturalnej i dodaję do niego owoce. I czytam etykiety. Mojemu dziecku też będę ograniczać cukier, z troski o jego zdrowie i ze świadomością, że do słodkiego łatwo się przyzwyczaić, ale bardzo ciężko odzwyczaić.

Jedno wiem,  bez cukru da się żyć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz