2015/12/11

40 tydzień.




Nie wierzę, ale nie chce być inaczej. To już 40 tydzień, poród i spotkanie z Synkiem coraz bliżej.

Obecnie jestem już pogodzona z tym, że natury nie da się oszukać i co ma być, to będzie, żadne sztuczki się nie zdadzą, a tylko niepotrzebnie stresują. Poza tym, im bardziej człowiekowi zależy, tym gorzej wychodzi. Święta w szpitalu może nie są moim marzeniem, ale dla Synka - warto. Dla Synka wszystko.

Cieszę się ostatnimi dniami lenistwa  (bo przecież, jak "urodzi się, to dopiero zobaczę i skończą się przespane noce i późne wstawanie") i czekam na 18 grudnia.

Choinka stoi ubrana, mieszkanko udekorowane, prezenty spakowane, chata wysprzątana jak na przyjście króla.

Czekamy.

1 komentarz: