2016/02/27

Wiosna, wiosna.

Przyznam szczerze, nie pamiętam kiedy aż tak niecierpliwie czekałam na wiosnę. To było chyba w szkole średniej, później była praca, studia i po prostu pewnego dnia dostrzegałam, że wiosna już jest, drzewa są zielone, a kurtka lżejsza.



Tak po prostu. Żyłam w pędzie i nie dostrzegałam tych pierwszych pączków, tego, że dzień robi się coraz dłuższy i cieplejszy.

Teraz jest inaczej.

Powoli wchodzę w rytm dwóch spacerów dziennie, co Igor uwielbia.
Każdy nasz rytuał wyjścia na dwór przyjmuje z uśmiechem, a mi wynagradza te spacery długimi drzemkami i spokojnymi dniami i wieczorami.

A gdy są spacery, to i jest lepsza energia dla mamy, jest czas by się zatrzymać, podziwiać jak budzi się przyroda. Tak po prostu. I tak być powinno. Niczym mała dziewczynka niecierpliwie przebieram nogami na myśl o tegorocznej wiośnie i lecie.

Bycie mamą to coś cudownego.


A po ostatnim spacerze do wazonu trafiły bazie kotki. :)

Jeszcze trochę i wprowadzę do domu wiosenno-wielkanocne ozdoby. W końcu nadchodzi ważny dzień dla Igora, Chrzestni wybrani, data też, czas szykować mieszkanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz