Tak po prostu. Żyłam w pędzie i nie dostrzegałam tych pierwszych pączków, tego, że dzień robi się coraz dłuższy i cieplejszy.
Teraz jest inaczej.
Powoli wchodzę w rytm dwóch spacerów dziennie, co Igor uwielbia.
Każdy nasz rytuał wyjścia na dwór przyjmuje z uśmiechem, a mi wynagradza te spacery długimi drzemkami i spokojnymi dniami i wieczorami.
A gdy są spacery, to i jest lepsza energia dla mamy, jest czas by się zatrzymać, podziwiać jak budzi się przyroda. Tak po prostu. I tak być powinno. Niczym mała dziewczynka niecierpliwie przebieram nogami na myśl o tegorocznej wiośnie i lecie.
Bycie mamą to coś cudownego.
A po ostatnim spacerze do wazonu trafiły bazie kotki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz